Moc słów - Powiedz prawdę bez owijania w bawełnę




             Idąc główną ulicą wielkiego miasta możemy z łatwością odczytać napływające na nas ze wszystkich stron znaki i słowa. Tak działa otaczający nas świat. Nie potrafimy się obyć bez reklam, wyrażania swojego zdania, rozmowy… Jednym słowem nie jesteśmy w stanie funkcjonować bez ułożonych obok siebie liter, które z biegiem czasu zamieniliśmy z poziomych i pionowych kresek, na dziwne znaczki. Stworzyliśmy skomplikowany system komunikacji, który udało się wypracować tylko nam, ludziom – z pozoru najmądrzejszych stworzeni na świecie.
            Stworzyliśmy coś, więc też nadaliśmy temu znaczenie. Sprawiliśmy, że „dziwne znaczki”, nie wyglądają już dla nas „dziwnie”, lecz zwyczajnie i całkowicie normalnie. To „coś”, te słowa odgrywają w naszym systemie znaczącą rolę. Posiadają moc, którą w pełni mogą okiełznać tylko nie liczni wybrańcy. Warto się nad tym głębiej zastanowić. W końcu to moc słów, „coś” co jest nam ciągle potrzebne, wręcz niezbędne do prawidłowego funkcjonowania w naszym wykreowanym społeczeństwie.
            Związku z tym stworzyłam kolejną serię, która będzie się pojawiała w miarę możliwości regularnie na moim blogu (w każdy kolejny wtorek możecie spodziewać się wpisu o tejże tematyce). Tym razem opowiem Wam więcej o słowach, o niewyobrażalnej mocy czającej się w nich. Będzie nie tylko o komunikacji werbalnej i niewerbalnej, ale również o językach obcych, literaturze, slangach, neologizmach leksykalnych, oraz wielu, wielu innych kwestiach. Ta seria nie ma wyznaczonego terminu zakończenia. Będzie ona trwała tak długo, aż skończą mi się pomysły (a to na pewno nie nastąpi w najbliższym czasie), albo za sprawą jakiś ekstremalnych okoliczności, które notabene mam nadzieję nigdy nie nastąpią. Więc teraz, kiedy już wszystko w gwoli wstępu zostało powiedziane, mogę jedynie serdecznie zachęcić Was do śledzenia mojego bloga w każdy wtorek (ale również i piątek, nie zapomnijcie o mojej drugiej serii „Na tropie morderstwa” (wstęp oraz pierwszy wpis znajdziesz tutaj i tutaj) kolejna recenzja już w ten piątek 27.09.). Do zobaczenia!


Początki – czyli o pierwszej „mamie” i „tacie”:


            Ustaliliśmy już, że wraz z pojawieniem się nas, ludzi na ziemi (lub w wyniku ewolucji) powstał język. Od zawsze był on nieodłączny elementem naszej rzeczywistości. Bo nie ma ludzi, ani państwa, ani świata bez języka (chyba że świat składał by się tylko z jednego człowieka, nikogo innego – choć i taka sytuacja nie wyklucza możliwości powstania języka, w końcu zawsze można rozmawiać z samym sobą (by pozbyć się jakoś ogarniającego do głębi poczucia samotności), lub ożywić przyrodę nieożywioną, aby zyskać dodatkowego kompana do rozmowy); Kiedy zaczynamy egzystować na tej ziemi, rozpoczyna się nasz etap poznawczy. Wtedy cały nasz świat ogranicza się zaledwie do naszych rodziców, którzy i tak są zbyt wielcy, i mądrzy, aby ich zrozumieć. Ale chociaż nie rozumiemy, to przynajmniej ich słuchamy. Patrzymy na nich szeroko otwartymi oczami, cieszymy się na widok znajomych twarz; śmiejąc się bezzębnymi ustami, gdy usłyszymy ich melodyjny głos. Z biegiem czasu zmieniamy się na tyle, by móc samemu coś powiedzieć, w zasadzie wydać rozkaz – „jesc, jesc!”, krzyczeliśmy nie raz, płacząc i lamentując, gdy musieliśmy za długo czekać. Dziecko to wymagający klient, nie przyjmie byle jakiego towary, czy usługi; Amerykański językoznawca Noama Chomsky zakłada, że każdy człowiek posiada „wrodzony instynkt” mowy. Dziecko uczy się złożonego systemu reguł, które rządzą językiem, a nie po prostu wielu sekwencji słów. Taki system nauki pozwala mu na tworzenie nieskończonej ilości zdań. Przyswaja te reguły intuicyjnie, słuchając dorosłych, nikt specjalnie dziecka ich nie uczy. Dlatego w odpowiednim czasie jest w stanie tak samo dobrze nauczyć się dowolnego języka. Wszystkie ludzkie języki, jakkolwiek z wierzchu bardzo różne, u samej podstawy muszą rządzić się tymi samymi zasadami - uważa Chomsky. Ową "głęboką strukturę" widzi w gramatyce. Czy to prawda, czy nie trochę trudno rzec. Jednakże jakieś ziarenko prawdy w tym jest, pomimo tego, co sądzą naukowcy z holenderskiego Instytutu Psycholingwistyki Maksa Plancka (cały artykuł na temat korzeni naszej mowy można znaleźć tutaj ). Mnie jednak zastanawia prawdomówność dziecka. W końcu, gdy się rodzimy mówimy dosłownie wszystko, co leży nam na duszy. To z jednej strony jest dobre, ponieważ jesteśmy szczerzy, lecz z drugiej strony nie, bo w wielu wypadkach jest to nie właściwie, czy nietaktowne. Żyjemy w bardzo skomplikowanym świecie, który jeszcze bardziej sobie komplikujemy owijając, już i tak dobrze zapakowane rzeczy w bawełnę. Ale jak dobrze stąpać po tym niepewnym gruncie zbytniej szczerości i fałszu?


Język metafor – czyli o naszym codziennym tchórzostwie, intrygach i kłamstwach:


            Czasem z różnych względów boimy się powiedzieć komuś prawdę na jakiś temat. Myślimy intensywnie, zastanawiając się nad odpowiednim doborze słów i sytuacji. Bo, jak mam mu to powiedzieć, przecież on się na mnie obrazi, będzie wściekły i nigdy więcej się już do mnie nie odezwie. Najgorszym wyjściem z sytuacji jest milczenie, które wynika z tchórzostwa przed zmierzeniem się konsekwencjami jakiegoś dokonanego przez nas czynu. Ale unikanie tematu, czy odkładanie rozmowy na później wcale nie sprawi, że dany problem rozwiąże się sam, za naszymi plecami. Wręcz przeciwnie – on tylko się przez to spotęguje. W takich sytuacjach wróćmy myślami do naszego dzieciństwa, do naszej bezgranicznej szczerości. Może to pomoże nam zdobyć się na odwagę do wyznania prawdy;
            Język, tak samo jak wszystko inne co nas otacza, skrywa przed nami swoje mrocznej tajemnice. Ma w sobie intrygę, perswazję, manipulację i wiele innych równie okrutnych stworów. Dzieje się tak dlatego, ponieważ język jest orężem, narzędzie do czynienie zarówno dobra, jak i zła. Bo co jest, było i będzie zawsze najcenniejsze? Informacje. Plotki, ploteczki, które pozwolą nam zbudować pokaźną bazę danych o jakieś osobie. A czasem przecież mowa jest srebrem, a milczenie złotem… Jak się prawidłowo poruszać w tym gąszczu fałszywych informacji? Najlepiej osobiście zbadać prawdę u źródła, niż zbytnio ufać opinii innych. Ale to w tym wszystkim nie jest najbardziej zastanawiające. Najbardziej intryguje mnie to zjawisko przemieniania dobra w zło. Pierwotnie język miał służyć nam do komunikowania się, oraz do wyrażania siebie, swoich myśli i uczuć. Lecz z biegiem czasu narodziło się kłamstwo, chęć zmieszania prawdy z błotem, po to aby już nigdy nie odzyskała swojego pierwotnego blasku. To bardzo haniebne, wręcz oburzające. Cóż jesteśmy tylko szarym pyłkiem i tym już na zawsze pozostaniemy – „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”.


Prawdziwa moc słów:


            Słowa odgrywają bardzo ważną rolę w naszym życiu. Bez nich teoretycznie moglibyśmy odgrywać pantomimę, lecz już nie byłoby to samo; Więc tak, słowa: ranią, sprawiają, że życie staje się lepsze, onieśmielają, dodają nam negatywnych i pozytywnych bodźców, wpływają na nasze znajomości, oraz podejmowane przez nas decyzję – słowem decydują o wszystkich sferach komunikacji, począwszy od dziecięcego „jesc, jesc!”, a skończywszy na najbardziej wymyślnej reklamie. To wszystko sprawiło, że słowa przylgnęły do naszych dobrych i złych sfer życia. Pamiętajmy więc, że każdy nawet najmniejszy dźwięk wychodzący z naszych ust, może pozytywnie, bądź negatywnie wpłynąć na czyjeś życie. Tak samo na nas to „coś” może odcisnąć głębokie piętno. Żyjemy dość krótko na tej ziemi, dlatego nie warto marnować tego drogocennego czasu na owijanie w bawełnę, kłamanie, podnoszenie głosu, obrażanie innych, czy przeklinanie (przekleństwa, to największe zburzenie dla języka polskiego, nigdy nie istniało i zapewnię nigdy też powstanie coś równie okropnego, i bezbożnego!). Zamiast tego lepiej czytać poezje, wygłaszać piękne mowy i prawić komplementy… Ale kimże ja jestem dla Was, aby Was pouczać? Sami najlepiej ocenie ile fałszu i prawdy, jest w tym moim dzisiejszym „oczywistym” wpisie – to wszystko w celach edukacyjnych, oraz w gwoli wstępu. Ni mnie, ni więcej, można to zmieścić w tych potężnych, w swej istocie, słownych ramach. Ach jakże piękny i szkaradny obraz, można by było powiesić na ścianie. Nic tylko przypatrywać się… przypatrywać się bez końca – trwać tak, bez żadnych, haniebnych, zbędnych słów.  

             


Komentarze