Na paluszkach taniec nasz w takt muzyki kręci się bez
końca. Nie ważny jest czas, póki ta chwila wciąż trwa. Wszystko na raz
zatrzymało się. Problemy odeszły w niepamięć, nawet podstępny głód
niespełnionych marzeń przestał nam dokuczać; Nasz wzrok śledzi uważnie każdy
ruch. Wpatruje się z nabożnym podziwem w niezwykły łabędzi lot. Tańczy i unosi
się, zupełnie tak samo jak jego pierwowzór. To dla magii tej chwili, o której
zapomnimy niebawem… W końcu mrugamy. Krwawe łzy płyną nam po policzkach. Czar
prysł. Przedstawienie się skończyło i znowu trzeba znosić trudnych znoi los.
Taniec zbawienny odchodzi w niepamięć. Pozostaje zaledwie marna mgła,
zachowująca się w naszej pamięci. A tak wszystko przemija, nawet piękno, czy ta
magiczna chwila.
Sztuka,
co mierzy wysoko:
W
przeciwieństwie do łatwo dostępnej kultury masowej, sztuka wysoka jest dużo
bardziej wyrafinowana. Zasadniczo jej głównym zadaniem jest zadawanie pytań
(często bez odpowiedzi) i zwracanie uwagi odbiorców na nietypowe zjawiska
społeczne. Wszystko to przyozdobione jest wyszukanym językiem metafor –
przecież prawdziwym intelektualistą nie można mówić niczego wprost, bowiem
uznaliby to za obrazę ich jakże wysokiej inteligencji. A metaforyczny przekaz
to ciekawe zjawisko, nieodzownie łączące się z hasłem Kartezjusza „Cogito ergo
sum” (notabene twórcy tych przenośni to niewątpliwie wielcy panowie Cogito).
Ale jaka
jest ta sztuka i kogo do swojego grona przyciąga? Zasadniczo wszystkich
przeciwników kultury masowej, którzy nie godzą się z powszechnie obowiązującymi
schematami i zasadami; mają większe wymagania wobec siebie, oraz otaczającego
ich świata, ponieważ są poszukiwaczami sensu ludzkiej egzystencji, a na tak
poważne i filozoficzne pytania sztuka popularna niestety nie odpowiada.
Prawda
Sala pełna,
Lecz czy po brzegi?
Liczba spektakli niezmienna,
Ale czy wystarczająco duża?
Na innej scenie występuje mnie aktorów,
A więcej dymu, kurzy, wybuchów i niepotrzebnego huku
Więc sala pełna
Po brzegi
Aż
Za
Bardzo
W
poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia:
Wyścig szczurów trwa już od wielu lat. W
gąszczu perfekcji i dążenia do doskonałości „ja” czai się gdzieś w koncie moje
życie. Mogę być najlepsza, bądź szczęśliwa - co wolę? Najlepiej i jedno, i
drugie. Lecz tak się nie da. Bo życie to sztuka wyboru. Więc wolę szczęście,
wir tańca mniejszy, ale za to radośniejszy. Światową sławę szczery uśmiech mi
zabrał. Zabrał mi również pieniędzy górę i moje marzenia o szczycie. Ale ja
wolę ten „marny” uśmiech, od gwiazd najcenniejszych. Wolę sceny mniejsze.
Widzów mniej wymagających. A życie szczęśliwsze.
Zakrętów
wiele, dróg jeszcze więcej. Wyborów po stokroć za dużo. Trudów bagaż za ciężki.
A jednak trzeba iść wyprostowanym, pewnym siebie, bo tylko takich przyjmują
dziś w świecie. Gdzieś tam, wśród gór wysokich i urwisk stromych, czai się oaza
pełna wody. My jesteśmy jej spragnieni – spragnieni wody prawdziwej, nie
fałszywej fatamorgany. Usta mamy popękane, już całe we krwi, lecz nią się nie
napoimy, wręcz tylko pogłębimy swoje pragnienie; Piasek jest gorący, parzy nas
nieustannie. Słońce świeci na niebie błękitnym, bez ani jednej chmurki.
Zapadamy się w gorących odmętach pustyni – zapadamy się by znów wydostać się na
powierzchnie; Czasem tańczymy na wietrze, szczególnie podczas burzy piaskowej.
Któż wie, może w tym tańcu tkwi nasz klucz, mapa dojścia do oazy. Wszystko
wydaje się takie mętne – to przez słońce, które za bardzo grzeje i nie pozwala
nam zebrać (właściwych) myśli. Wkrótce nad nami zaczyna latać sęp, ptak
padlinożerca. Chyba wyczuwa w powietrzu naszą porażkę, której my jeszcze
zdajemy się nie dostrzegać. Gdy słońce zachodzi ulga napełnia nasze serca.
Myślimy „najgorsze już za nami, przetrwaliśmy dzień, przetrwamy i noc”. Lecz
sęp nas nie opuszcza, jest wyspany, w doskonałej formie, w porównaniu do nas.
Rozbijamy obóz. To tylko zwykły namiot na kiju, nic nadzwyczajnego. Zasypiamy
szybko, nie zastanawiając się nad niczym. W nocy deszcz spada i topimy się. Tak
topimy się na pustyni, a sęp zjada nasze wnętrzności delektując się każdym
kęsem, bo nic nie smakuje mu tak bardzo, jak zepsute do szpiku kości serce.
Może gdzieś indziej, w innym życiu, na innej drodze, docieramy do oazy. Gasimy
nasze pragnienie. W nocy śpimy bezpiecznie, a rano do wschodzącego słońca
uśmiechamy się - szczerze.
Ciekawy
balet:
Kiedy do
małej mieściny położonej na południu Polski przyjeżdża balet, to jest to nie lada
wydarzenie dla wszystkich koneserów sztuki wysokiej (lub również dla pozostałych
osób, które tylko z sobie znanej przyczyny się tam znalazły). Niemniej jednak
sala była pełna po brzegi. Aż miło się patrzyło na te wszystkie głowy siedzące przede
mną, wychylające się raz w jedną, a raz w drugą stronę być mieć jak najlepszy
widok na scenę;
Zainteresowani
Raz jedną,
A raz w drugą stronę głowę swą pochylam
Wyciągam szyję najbardziej jak mogę
Zupełnie jak żyrafa
Mierze wszystkich uważnym wzrokiem
Wyłapuję wszelkie błędy i niedoskonałości
O proszę tu pani ziewa
Zęby swe pokazując
A tam pan przystojny dłubie w nosie
Chyba myśli że nikt go nie widzi
Natomiast moja sąsiadka
Z niej dopiero to jest sztuka niepokonana
Ona to ciągle nogę na nogę zakłada
Wierci się
Rozgląda
Podziwia swe czerwone szpilki
Tak są już przetarte i brudne
O tutaj z lewej strony
Widzę dokładnie;
A która to jest godzina,
Myśli pewnie nieustannie
Badając w ciemności wskazówki zegara, co stanął
Nagle
W końcu mój wzrok zauważa
Patrzymy na siebie przez długą milisekundę
Bez trudu rozpoznaje to spojrzenie
To mrugnięcie pełne wyrzutu,
Które posyła się najgorszym podglądaczom –
Przerywaczom intymnych chwil
Dobra, już dobra
Wzrok swój odwracam
Zaraz, zaraz
A co się dzieje na scenie
Czyżbym coś przegapiła?
*
Trudno
opisać niektóre chwilę. Czasem wystarcza, że coś było i zostało zapamiętane. To
i tak dużo w świecie, w którym nieśmiertelność to modne ubranie; Lecz by coś właściwie
wspominać po latach, nie można zapomnieć że nasza pamięć kłamie. Bo jakże
piękne, cudowne były kiedyś czasy? A teraz to nawet czasów żadnych nie ma,
pozostały tylko wyidealizowane wspomnienia…
*
Cóż mogę
więcej powiedzieć? Takie są moje refleksje na temat „Śpiącej królewny” w
wykonaniu Royal Lviv Ballet. Bo jak mogłabym opowiedzieć Wam cały spektakl,
przecież to nie miałoby żadnego sensu… Jedynie co, to mogę zaznaczyć, że spektakl
pod względem technicznym (to są w moim mniemaniu: kostiumy, dekoracje, oraz
wizualny wydźwięk przedstawienia) były na naprawdę dobrym poziomie (notabene
wcześniej nigdy nie miałam okazji podziwiać w całej krasie prawdziwego baletu z
prawdziwego zdarzenia, więc jak widać mam ogromne doświadczenie w ocenie
tańczących baletnic);
Taniec,
muzyka i silny, nieoczywisty przekaz, to czasem wszystko czego trzeba do
dobrego spożytkowania niedzielnego popołudnia. Więc Au
revoir and ballo tantum ludere cum
eam faciet.
(Notabene, o to
prawdziwy przykład sztuki wysokiej i popularnej – zwróćcie uwagę na dwa
pierwsze zdjęcia, oraz trzecie ostatnie. Czy one nie różnią się czymś
przypadkiem?)
Komentarze
Prześlij komentarz