Moc słów - Wielcy pisarze nagrodzeni wieką nagrodą




            Na podwyższeniu, co to kilka metrów nad ziemią zwisa, zasiada loża honorowa składająca się z 116 osób. Siedzą tam i siedzą, bacznie nas obserwując. Jedni tak „biernie” funkcjonując już dawno pomarli, drudzy cały czas trwają w swym literackim uniesieniu. Czasem, to się tak raz do roku zdarzy, kolejna osoba dołącza do tego zaszczytnego grona. Jest wtedy szczęśliwa i duma, jak paw, bo tylko niewielu za życia ten zaszczyt mógł spotkać; My, nędzni ludzie na ziemi pracujący czasem w przerwie od naszych obowiązków, spoglądamy w górę i wzdychamy. Wzdychamy z tęsknotą, ale i żalem, że nie jesteśmy na tyle wyjątkowi, aby tam się znaleźć.


Twoja moc słów jest większa, niż moja:


            Jak to jest, że jedni poeci, pisarze są „bardzie poważani”, od drugich. Czyż wszyscy nie tworzą z równym zapałem i zaangażowaniem? Czyż sztuka nie powinna mieć granic, co jest ogólnie dobre, a co złe? W zasadzie trudno cokolwiek krytykować. Bo, jak możemy z czystym sercem powiedzieć, że coś jest okropne i absolutnie nie do przyjęcia ogółem, jeśli jest takie tylko dla nas? A sztuka nie jedno ma imię. Pewnego dnia może być wybitna, innego zaś beznadziejna. Ponieważ sztuka oddziałuje na nas w różnym czasie. Raz, gdy czytamy jakąś powieść jesteśmy radości, przepełnieni wewnętrznym szczęściem, ale innym razem czytając znowu coś innego, nie przepełnia już nas ten sam entuzjazm co wcześniej. Wobec tego, jak coś sprawiedliwie ocenić, skoro odbiór danego dzieła zależy w głównej mierzy od naszej kondycji emocjonalnej, która zmienia się nie raz szybciej, niż mgnienie oka? Powiem tak: w naszym współczesnym świecie żyją pewne mądre głowy, które mają na ten temat więcej do powiedzenia, niż my, zwyczajny śmiertelnicy. W końcu oni się znają, mają większe pojęcie, są poważanymi autorytetami, więc jak to ich nie słuchać w tych kluczowych sprawach? Myślę, że bezgraniczna ufność w czyjś osąd nie jest szczególnym przejawem dojrzałego intelektualizmu. Bo prawdziwy intelektualista owszem szanuję zdaniem innych ludzi, w szczególności tych, których ceni sobie najbardziej, ale w tym wszystkim nie zapomina również o swoim zdaniu na ten temat. Nie boi się wyrazić swojego zdania, ani przyznać do błędu. Na świecie żyje tak wielu ludzi. Nie sposób ich wszystkich zbadać, czy zwrócić na nich należytą uwagę. Dlatego też nagrody, które przyznaję niemal co rocznie Akademia Szwedzka nie są dokładnie adekwatne, czy obiektywne względem ogółu. Jestem przekonana, że w ich rozważaniach odnośnie „tego najlepszego” wkradł się pewien subiektywizm, który sprawił, iż podjęto taką, a nie inną decyzję. Lecz właśnie, o co chodzi z tą „najlepszą głową”? Czy laureaci literackiej nagrody Nobla są w pewien sposób lepsi od pisarzy mniej znany, czyli ogólnie nienagrodzonych?
            O tuż w naszym społeczeństwie już od zawsze istniał zwyczaj wywyższania pewnych obywateli, ponad innych. W starożytności tą zaszczytną rolę pełnili poeci, którzy dzięki swojej sztuce wysokiej, a co za tym idzie niebywałemu talentowi wyrażania uczuć i spostrzeżeń, byli wynoszeni na złote podium, i sadowieni na złotym tronie z zaszczytnym napisem „zwycięzca”. Później taką rolę pełnili władcy ówczesnych krain, w końcu byli niemal przyrównywani do bóstw, nawet czasem czczeni podobnie, jak one. A to wszystko dlatego, że ludzie, zarówno ci współcześni, jak i ci, którzy już dawno odeszli, potrzebują autorytetów. Kogoś kto by ich poprowadzić, wskazał właściwą drogę, powiedział co jest dobre, a co złe. Czy wszystkie autorytety naprawdę były tymi autorytetami? Oczywiście, że nie. Czasami nawet pojawiały się tzw. anty-autorytety, które za wzór do naśladowania chciały uchodzić, lecz niestety absolutnie się na to nie nadawały. Wobec tego sądzę, że taki o sobie noblista to w zasadzie zwykły człowiek, któremu nagle przypadła w udziale zaszczytna rola zostania autorytetem jakieś części społeczeństwa. Ale taki noblista wcale nie jest automatycznie najlepszym pisarzem na świecie. W zasadzie co to znaczy „najlepszy”? „Najlepszy” dla kogo, dla mnie? Ogólnie temat noblistów, z jakiejkolwiek dziedziny, to kontrowersyjna sprawa. Bo zawsze znajdą się tacy, co będą uważać, że ktoś na ową prestiżową nagrodę wcale to nie zasłużyć, że należało dać ją komuś innemu, komuś, kto teoretycznie będzie się do tego prestiżu nadawał.
            Lecz niezaprzeczalnym faktem jest to, że taki pisarz niby przeciętny, taki sam, jak reszta, po otrzymaniu takie nagrody, nagle staje się niezwykle popularny. Czasem przyjmuję nawet postać swego rodzaju celebryty w świecie literatury. Bo naraz wszyscy zaczynają interesować się jego życiem prywatnym, tym jak udało mu się odnieść taki sukces. Bo z dnia na dzień sprzedaż jego książek, choćby nie wiem jak bardzo już zakopanych, czy zapomnianych, wzrasta kilkukrotnie. Bo w jednej chwili taka osoba dostaje szczęśliwą kartę i łatkę osób poważanych, czy w jakiś sposób docenianych. Nagle zaczynają się w jeszcze większym stopniu liczyć ze zdaniem takiej osoby, czego oczywiście wcześniej, zbytnio nie robili. Słowem otrzymanie literackiej nagrody Nobla wywraca normalne, spokojne życie pisarza do góry nogami. Czasami trudno powiedzieć, czy po tych druzgoczących zmianach jest się w stanie powrócić do tego co było kiedyś. Do tej magiczności i niezwykłości, którą mieliśmy na początku naszej drogi, i która sprawiła, że dzisiaj możemy stać tam, gdzie stoimy.






Byłam zwykłym człowiekiem, aż nagle spotkał mnie zaszczyt, na który nie zasługiwałam:


            W cichości i ciemności zwykłego domu stojącego na uboczu drogi, rodzi się talent. Rzecz niepojęte, niespodziewana. Naraz wszystko się zmienia. Codzienności w przygodę się przemienia. Stoimy wraz przy otwartych drzwiach. Patrzymy hen w dal, na ten piękny świat. Nie spoglądamy w tył. Bo wszystko zmieniło się w tej ciemności i skromności, gdzie ćwiczyliśmy swój talent. Na początku robiliśmy to dla siebie. Tak po prostu. To była nieskazitelna sztuka dla sztuki. Później przyszedł czas aprobaty i zachęty najbliższych. Spodobały nam się brawa, które raz, po raz otrzymywaliśmy. Chcieliśmy więcej i więcej sławy, i chwały. Potrzebowaliśmy, aby ktoś nas zauważył. Wyciągnął z tego ponurego, aczkolwiek szczęśliwego domu na końcu drogi. I tak też się stało. Nasze marzenie z jawą wygrało, by mogliśmy się spełnić, żyć pełnią życia, tak, jak zawsze robiliśmy to w naszych snach. Teraz już nie potrzeba poduszki, ani wygodnego łóżka. Wystarczy otworzyć szeroko oczy, uśmiechnąć się i iść przez życie pewnym krokiem, realizując swoje cele, nie bacząc na nic.

            Wszyscy jesteśmy podobni. Każdy z nas gdzieś się urodził i gdzieś również umrze. Czasami wydaje nam się, że granice pomiędzy nami, są niczym wysokie góry – nie do pokonania. Ale jeśli udało nam się zdobyć Mount Everest, to też uda nam się zdobyć nasze serca, często zamknięte na drugiego człowieka; Zawsze najtrudniej uwierzyć w czyjąś wyjątkowość osobą, którą dobrze ją znają. To może być nasza rodzina, przyjaciele, czy znajomi, którzy poznali nas jeszcze zanim zmieniliśmy się tak nie do poznania. To prawda, że najtrudniej głosić nam nasze idee w naszym rodzinnym mieście, gdzie ludzie znają nas nie jako autorytet, lecz jako zwyczajne dziecko nauczycieli, które zasłużyło sobie na ten zaszczyt tak samo, jak każdy inny, przeciętny mieszkaniec miasteczka. Musimy wyjechać, aby poczuć się w pełni docenieni. Ludzie nam nieznani patrzą na nas z nieco innej perspektywy. Oni, gdy na nas patrzą nie mają przed oczami całej historii naszego życia, lecz tylko jej skrawek, który zechcieliśmy im pokazać. Nieznajomi oceniają nas bardziej przez pryzmat ludzi, jacy jesteśmy obecnie, a nie jacy byliśmy my, bądź nasi rodzice. To jak widzą nas inni, szczególnie osoby mało nam znane, jest prawdziwym zewnętrznym opisem nas. Oczywiście to tylko zewnętrzny obraz, opisujący nas wizerunek, bo aby poznać czyjąś duszę (a co dopiero serce) trzeba poświęcić temu zdecydowanie więcej czasu, aniżeli wysłuchanie dwóch godzinnych wykładów na jakiś temat.
            Przechodząc do meritum, chciałam podkreślić ludzkość i zwyczajność osób nagrodzonych. Oni są zupełnie tacy sami, jak my (no może prawie), z jedną różnicą: mają złotą statuetkę na półce, czy my w większości przypadków nie możemy się już pochwalić.


Jak? Dlaczego? Po co? Na co?


            Pytanie zasadnicze, jakże przodowe, przy poruszaniu tego tematu: Po co u licha komukolwiek, jakakolwiek nagroda Nobla? Jak powszechnie wiadomo zwyczaj nagradzania wybitnych osobistości z różnych dziedzin wprowadził, dzięki swojemu testamentowi niejaki Alfred Nobel, wynalazca dynamitu. Nagroda powstała po to, aby nagrodzić najbardziej zasłużone (w następujących dziedzinach: w literaturze, pokoju, chemii, fizyce, fizjologii i medycynie) osobistości, „które w roku poprzedzającym przynieśli ludzkości największe korzyści”. Co do tych „największych korzyści” to sprawa jest dość dyskusyjna. Znowu pojawia się ten przedrostek „naj”, który sprawia nam dzisiaj, tak wiele kłopotu… Chyba nie jestem najlepszą osobą, co to by się mogła zastanawiać, nad szczytnością i przydatnością tego wydarzenia, więc może skupię się na samym fakcie przyznawania jakiejkolwiek nagrody.
           
            Wśród hordy zawodników ubranych w identyczne białe koszulki, kryje się ten najlepszy, najbardziej wyjątkowy zawodnik. To na nim padną dzisiaj wszystkie światła reflektorów. To on dozna dzisiaj tego największego zaszczytu otrzymania wieńca laurowego… Ale któż to jest? To na razie zaledwie pan Bóg wie. Bo któż potrafi przewidzieć przyszłość? Na szczęście nikt; Jednakże wszyscy zawodnicy tego turnieju mają nadzieję, na zwycięstwo. W końcu trenowali tak długo, bez wytchnienia, teraz już tylko czekają na rezultaty swojej ciężkiej pracy. Trudno powiedzieć do kogo się dzisiaj los uśmiechnie. Bo w tym, tak jak prawie we wszystkim trzeba mieć trochę szczęście, co to zadecyduję i ostatecznie szalę przeciąży o naszym losie; Już trąbka dzwoni, widownia zamiera, pora zaczynać szaleńczy bieg o zwycięstwo i niesłabnącą chwałę…

            Myślę, że każdy z nas miał przyjemność (bądź nie) uczestniczyć kiedyś w jakiś zawodach. Nie istotne w jakich, ważne, że udzieliła mu się ta atmosfera napięcia i oczekiwania na ostateczny wynik. Czego pragnęliśmy najbardziej w tamtej chwili? Czy były to jakieś szczytne marzenia, czy może tylko czysto egoistyczne myśli o zwycięstwie przepływały wówczas przez naszą głowę? Myślę, że bardziej byliśmy skłonni (niestety) do tego drugiego. W zasadzie nie powinno to nikogo dziwić. Bo każdy z nas pragnie w życiu choć jednej chwili, w której mógłby być należycie doceniony, dokładnie w taki sposób, jak tego pragnie. Dla jednych będą to owacje na stojąco tłumu, dla drugich zaledwie uścisk dłoni i słowa podziwu ich autorytetu. Nie zależnie od formy tego zwycięstwa będzie to nasza chwila chwały. Moment, w którym będziemy mogli poczuć się najważniejsi i najlepsi na świecie. Dobrze doświadczyć takiej chwili, choć raz. Ważne tylko, aby schodząc ze sceny stać się na powrót sobą – osobą skromną i cichą, która tworzy głównie dla siebie, nie dla innych, ani nie tym bardzie dla sławy, czy chwały.


            Taki o to niepozorny nobel, jest często dla wyznacznikiem tego co „najlepsze” i „najwłaściwsze”. Dobrze jest wiedzieć, kto obecnie zasiada na podwyższeniu i spogląda na nas z góry, ale lepiej móc docenić, tych którzy żyją pośród nas na ziemi. Bo kto wie, czy pośród szarych myszek czających się wokół nas, nie ma jednej magicznej, co to kiedyś nie spojrzy na nas przychylnym wzrokiem, wtedy kiedy będziemy tego najbardziej potrzebowali.


            A teraz nie bacząc na moje wcześniejsze słowa wznieśmy potrójny okrzyk radości na wieść o „zwycięstwie” Olgi Tokarczuk w „biegu po nobla”. Hi-hip – hura! Hura! Hura!


Ps: Jeśli jesteście zainteresowani twórczością naszej ostatniej noblistki, to zachęcam do zapoznania się z tym artykułem. Myślę, że dostarczy on Wam poszukiwanych informacji.           




Komentarze